Zoltan Chivay. Krasnolud zawinął toporkiem i cisnął nim, trafiając jednego z umykających w środek pleców. Maruder zaryczał, wyleciał z siodła, fikając nogami. Ostatni przywarł do końskiego karku, przesadził wypełniony trupami dół i pocwałował w stronę przesieki.<br>- Milva! - krzyknęli jednocześnie wiedźmin i krasnolud.<br> śuczniczka już biegła ku nim, teraz zatrzymała się, zamarła w rozkroku. Opuściła napięty łuk i zaczęła go powoli podnosić, coraz wyżej i wyżej. Nie usłyszeli szczęku cięciwy, Milva też nie zmieniła pozycji, nie drgnęła nawet. Strzałę zobaczyli dopiero wtedy, gdy załamała lot i pomknęła w dół. Jeździec zwisł z konia, z ramienia sterczała mu opierzona brzechwa. Ale nie spadł