co czytając list Campillego. Jeszcze raz wszystko zawirowało. Coś, co wydawało mi się przywidzeniem, ukazywało się ponownie, znacznie wyraziściej. Radość, którą teraz odczułem, Przypominała tę, której doznałem po pierwszej wizycie u monsignora Rigaud. Nadal nie mogłem pojąć, co takiego zaszło, ale wszystkie sygnały, które otrzymałem od rana, były jednoznaczne. Nadzieja zamieniała się w pewność. Nie mogłem jej dłużej barykadować dostępu do siebie. Coś zaczęło mnie tkliwie łaskotać w oczach i to właśnie pozwoliło mi nad sobą zapanować. Wstałem.<br>- Zajrzę tu do pana - rzekłem - jak nie jutro, to pojutrze. A na razie najlepsze życzenia rychłego powrotu do zdrowia.<br><br><tit>XXVI</><br>Nareszcie o pierwszej