mi oczy, i zamknąłem je, bo i tak nic nimi nie widziałem i od razu przyśniła mi się wielka, miękka pościel, w której nie wolno mi było się położyć, bo ktoś biegł za mną, gonił mnie i krzyczał. I musiałem uciekać, biegnąc przez tę zapadającą się pode mną białą pościel, zapadając się w niej i nie mogąc wyciągnąć moich grzęznących nóg. Czułem ogromny ból w kolanach i w rękach, które przed siebie wyciągałem, i ogromny, bezskuteczny wysiłek, jaki się czuje we śnie.<br>Obudziło mnie szczekanie oraz dobrze mi znany zapach obory i stajni. Siedziałem z mamą pod bezlistnym, zimowym krzakiem oparty o