Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
torebkę i parasolkę.
Nie ruszał się jednak wierny pieczęci milczenia, którą dziewczyna nałożyła mu
swym gestem . Nikt się nie troszczył o jego milczenie. Rodzice jedli,
popijali z aluminiowych kubków, rozmawiali przyciszonym głosem, jakby tam w
kącie siedział nie syn, ale obcy pasażer. Matka jednak spoglądała nań od czasu
do czasu, zapytując na migi, czy nie zjadłby czego; ojciec jakby zupełnie o
nim zapomniał.
Teofil rozpiął kołnierz, na którym błyszczały cztery złote paski. Co u innego
mogło być dumą, u Teofila było hańbą; nie miał prawa do tej pysznej dekoracji.
"Trzy dwóje jak dzwon", według zagadkowej metafory ojca, widniały w księdze
klasyfikacji
torebkę i parasolkę. <br>Nie ruszał się jednak wierny pieczęci milczenia, którą dziewczyna nałożyła mu <br>swym gestem &lt;page nr=296&gt;. Nikt się nie troszczył o jego milczenie. Rodzice jedli, <br>popijali z aluminiowych kubków, rozmawiali przyciszonym głosem, jakby tam w <br>kącie siedział nie syn, ale obcy pasażer. Matka jednak spoglądała nań od czasu <br>do czasu, zapytując na migi, czy nie zjadłby czego; ojciec jakby zupełnie o <br>nim zapomniał.<br> Teofil rozpiął kołnierz, na którym błyszczały cztery złote paski. Co u innego <br>mogło być dumą, u Teofila było hańbą; nie miał prawa do tej pysznej dekoracji. <br>"Trzy dwóje jak dzwon", według zagadkowej metafory ojca, widniały w księdze <br>klasyfikacji
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego