obcy. Za nią podążyła Rozalia.<br>- Tylko pani Staniewiczowa była?<br><page nr=30> - Fabiański wełnę przyniósł.<br>- Przyniósł? - ucieszyła się pani Alicja. - To doskonale! Gdzie jest?<br>- Poszedł.<br>- Ależ nie Fabiański, Rozalio! Pytam, gdzie jest wełna?<br>- Wełna? A skąd ja mogę wiedzieć - obraziła się tamta. Zabrał.<br>- Jak to, zabrał?<br>- Powiedział, że nie może zostawić, bo musi zaraz dostać pieniądze.<br>Pani Alicja załamała ręce.<br>- Boże, cóż to za nieużyty człowiek! Przecież zawsze zaraz mu płacę.<br>- Mówiłam, ze płacimy zaraz. - I co?<br>- Powiedział, że jak pani nie ma, to nie może zostawić, bo potrzebne mu pieniądze natychmiast.<br>- Ach, Boże, Boże! - zmartwiła się pani Alicja. - Tak teraz trudno o tę