z sadzy, pyłu węglowego, ojciec bowiem całym sobą angażował się w palenie w centralnym i wszędzie zostawiał ślady tej ciemnej fascynacji, na szklankach i talerzach, framugach drzwi, gazetach i korespondencji, którą pieczętował kilkoma odciskami kciuka i palca wskazującego. <br>Dzięki tej rozwiązłości, minimalnej dezynwolturze, był już dla nas kimś bliższym, a zarazem pozbawiał nas w ten sposób jedynego argumentu za jego godnością, chociaż godność ojca, doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, niewiele miała wspólnego z zewnętrzną aparycją, z tym, jak się ubierał.<br>Ojciec w swoim znoszonym swetrze, dziurawym podkoszulku. A pod spodem coś, o co nigdy byśmy go nie podejrzewali. Dopiero odkrywając