ze snu.<br>W mrocznym hallu, pod czujnym okiem woźnego, siedział chuderlawy Hindus, nogi w niebieskich szerokich spodniach podkulił pod siebie; ciemne dłonie na tle białej koszuli poprawiały płaską, wytłuszczoną kokardę. W oczach, żywo spoglądających zza szkieł w rogowej oprawie, znać było czujną gotowość, miał w sobie coś służalczego i bezczelnego zarazem. Znając ceremoniał powitania, próbował odgadnąć, jak jego sprawa zostanie rozpatrzona, czy rozmowa odbędzie się w hallu, między wachlarzami przykurzonych liści palmowych w drewnianych skrzynkach, czy zostanie poproszony na górę do gabinetu radcy. Chcąc wymóc pomyślne zakończenie wizyty, wstał usłużnie i zgarniając papierową, naddartą teczkę związaną tasiemkami rzucił się naprzeciw Tereya