obiektywizm, prosił mnie o jak największą ostrożność w tej mierze, ze względu na to, że świąt, do którego mnie wysyłał i w którym miałem załatwić jego sprawę, wierzy, że zna we wszystkim prawdę. Na szczęście przyszedł mi w pomoc pan Campilli. Powiedział uśmiechając się:<br>- Oni wszyscy z Polski są trochę zarażeni. Inni niż my i inni, niż byli.<br>- Nie wszyscy - zaprzeczyła pani Campilli. - Na przykład pani Wieśniewiczowa, matka mojego zięcia - dodała to wyjaśnienie z myślą o mnie - która u nas bawiła na wiosnę. Nie znałam jej przedtem, ale jestem pewna, że ta została taka, jaka była.<br>- Ja mówię o młodych - rzekł