nie ustępuje, od zimy nie ma wyzwolenia. <br><br><br>Niezadługo mieli gościa, jeśli Konstantego można było nazwać gościem. - Tylko pod żadnym pozorem nie zdejmujcie zaciemnienia, wojna się jeszcze nie skończyła, Ruskie bardzo nie lubią, jak ludność nie przestrzega zarządzeń wojennych, jesteśmy w strefie przyfrontowej, proszę, uważajcie, bo będziecie mieli kłopoty - przestrzegał niby żartobliwie, trochę po ojcowsku. Buchał podnieceniem, odmieniony. Usiadł twarzą do drzwi, jakby na kogoś czekał. Róża krzątała się koło obiadu. Siedząc na taborecie jak dziewczynka, z wysoko podniesionymi kolanami, obierała kartofle małym kozikiem z perłową rączką.<br>Poprawiła kosmyk włosów, który figlarnie wyślizgnął się spod chustki, ledwie muśnięciem. To ona pierwsza zwróciła