absurdalna; prosił żebyśmy wzięli ślub wbrew woli jego rodziców, żebyśmy się pobrali już teraz, przed moim wyjazdem. Powiedziałam, że to wykluczone, nie miałam ochoty zrażać do siebie teściów, bardzo mi zresztą przychylnych, stawiali tylko jeden warunek - ślub dopiero po dyplomie Janusza. Wiedziałam, że nie ustąpią, to była dla nich bardzo zasadnicza sprawa. A mnie na ślubie nie zależało. I tak od roku byliśmy "małżeństwem", choć nikt tego faktu nie zarejestrował w urzędowych dokumentach. No tak, żyliśmy ze sobą. To chyba naturalne, on był pierwszym mężczyzną w moim życiu i miał być ostatnim. Nie wyobrażałam sobie życia z kim innym.<br>Pani chce