jak często umierają. Zdałam sobie sprawę z tego, że wynoszę ze szpitala rzecz, której wynosić nie powinnam. Pamiętam moja mamę, zapłakana i rozbita, gdy usłyszała ode mnie kolejne "umarł".<br>Jesteśmy zakonem o ścisłej regule, każda z nas prędzej czy późnej do tego dochodzi. Wszystko po tej stronie otoczone jest tajemnica, zasłona milczenia. Musimy to nieść same. Nie wolno się dzielić ani smutkiem, ani radością. <br><page nr=114> Przynajmniej raz na tydzień chcę to rzucić, zapomnieć raz na zawsze, ale nie umiem. Musiał- by przyjść taki dzień, że wszystkie te dzieci umarłyby jednocześnie i nazajutrz nie byłoby do kogo wracać.<br>Tak przy okazji: Emilka, lat