pokrętny styl Liwiusza, tak jak wtedy, gdy po kilku darmowych korepetycjach zaprosili radcę do tej właśnie kawiarni i słuchali jego policyjnych historii. Mock usiadł bez słowa przy gimnazjaliście i uśmiechnął się do niego. Z kieszeni palta wyjął papierośnicę, zamówił u kelnerki kawę i jabłecznik. Uczeń też się nie odzywał i zastanawiał się, jak przedłużać w nieskończoność swoje milczenie. Wiedział, po co przyszedł radca kryminalny. - Niech pan mi powie, Briesskorn - Mock podsunął papierośnicę rozmówcy - gdzie mogę znaleźć Erwina?<br>- Powinien być w domu - młodzieniec, nie patrząc na Mocka, wyłuskał papierosa zza gumki.<br>Mock wiedział, że Briesskorn kłamie, że zrobił sztubacki dowcip, tak jak