rosy i psy, i koty.<br> <page nr=54><br> I łasiły się pachnąc rozgniecioną trawą, wypłoszonym snem, zaduszonym i zjedzonym do ostatniego ćwierknięcia ptakiem.<br> A ja je głaskałem po łbach, rozgrzeszając z zaduszonego ptaka, chomika, zająca, zmyślając im rozliczne zabawy, póki zziajane, skaczące mi do rąk, nie kładły się na moich stopach i nie zasypiały.<br> Nie wypadało tych dwóch ludzkich stworzeń, utajonych w natarganych do zanadrza złotych i szarych renetach, wyjmować w jutrzni, trzymać w dłoniach i zrównywać ze ślepo posłusznymi łbami zwierząt.<br> Przeto zdjąłem ręce z zanadrza Heli i dopiero wtedy, gdy je miałem przy sobie, koło bioder, przestało mnie boleć gardło i ustąpił