fałszywie, to i owo próbując zatrzeć i sobie ułatwić, ale dostatecznie świadomy, żeby zdawać sobie sprawę, że zginę bez Boskiej pomocy. Byłem więc typowym <hi rend="italic">salaud</> według definicji Sartre'a, czyli człowiekiem, który tak się urządza, żeby wierzyć w metafizyczne powody swego indywidualnego istnienia, czyli w to, że jeżeli żyje, to został zawczasu do czegoś powołany. Podobne przekonanie mego patrona, Mickiewicza, Gombrowicz potępiał jako "filozofię zabobonnego dziecka" i skłonny jestem przypuszczać, że w literaturze polskiej dwudziestego wieku wyróżnia i mnie "dziecinny zabobon".<br>Ładny spokój wiary! Z tajemniczym pociągiem do manichejskiej negacji, do <foreign lang="lat">Le moi est haissable</> Pascala, do zadziwiającego oświadczenia Simone Weil: <q>Kiedy