zapewnił łamaną niemczyzną. Aby wynagrodzić hotelarzowi swoją nieobecność, książę posyłał mu dużą portretową fotografię, oprawną w szkło i złoconą ramkę, z zamaszystym własnoręcznym podpisem. Spoglądał z niej swoim jedynym okiem, wyłupiastym i pożądliwym. Drugie oko zasłaniała czarna korsarska opaska. <br>Pedro Alvarez wyjął z walizeczki gwoździk i mały młoteczek i osobiście zawiesił portret księcia nad recepcją, po czym pokazał hiszpańskojęzyczną gazetę, z której nikt nie zrozumiał ani słowa, ale każdy mógł obejrzeć nazwisko Natalie Zugoff w czarnej żałobnej obwódce. <br>- Pogrzeb - opowiadał fotograf - piękny jak ślub, orkiestra, tłumy, złota trumna, cała zasypana kwiatami białymi jak śnieg, wszyscy płakać.<br>Właściciel hotelu, spocony i blady