Z zazdrości rozkręciłam własny interes. Z zazdrości zapisałam się na drugi fakultet. I z zazdrości zaczęłam uczyć się języków. Wstyd przyznać, ale obiektem tego uczucia stała się moja najlepsza przyjaciółka, której życie przypominało tandetny film z happy endem. Początkowo przypatrywałam się jej sukcesom z boku, starając się walczyć z wszechogarniającą zawiścią, pomieszaną jednak z uznaniem. Kiedy dotarło do mnie, że nie potrafię cieszyć się z sukcesu kogoś mi bliskiego, co gorsza, zaczyna on dopiekać mi do żywego, rzuciłam sobie wyzwanie: chcę być taka jak ona, chcę tego, co ona. Albo nawet więcej. Udało się. Ale cena, jaką za to zapłaciłam, była