w mieście obwieszczają właśnie trzechsetne przedstawienie "Shirley Valentine". Czy przewidywałaś aż taki sukces?<br>- Ani przez chwilę. Tekst "Shirley", od początku przeznaczony dla mnie, leżał długo w teatrze, lecz nikogo nie interesował. Żył wtedy jeszcze Zygmunt Hübner, ale nie bardzo miał ochotę na podobne przedstawienie. Potem przeczytał sztukę Andrzej Wajda i zawstydził się, że ktoś mógł coś podobnego napisać. Naprawdę, nawet się zaczerwienił. Maciej Wojtyszko, który w końcu spektakl reżyserował, też nie wykazywał specjalnego zapału. Przypomniałam sobie o "Shirley", kiedy byłam w ciąży. Nie mogłam grać, pomyślałam więc, że przygotuję taką zabawkę dla własnej przyjemności. Bawiło mnie, że mogę się znaleźć jakby