eminentnych w społeczeństwie osób wróżyło wówczas koniec demokracji, groziło powrotem cenzury, stosami i inkwizycją? Ile z nich przyznało się do pomyłki, ile przeprosiło za pomówienia? Owszem, był ułożony przez jakiegoś generała śpiewnik z paroma nie najmądrzejszymi sformułowaniami, owszem, jakiś ksiądz czy poseł powiedział niekiedy coś agresywnego. To nic dobrego, ale zawsze był to niewielki margines. Udało się jednak na początku III Rzeczypospolitej rozpętać antyklerykalną histerię, która w pewnej mierze określała klimat wokół czwartej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski.<br>Dziś można się pytać: co się złego stało, że w wolnej Polsce kapłani mają lepszy dostęp do chorych, do żołnierzy, do więźniów? Krytykowałem