własnych świętych praw. Dla słabych, dla tych, którzy choćby w najmniejszym stopniu naruszali je albo próbowali obchodzić, nie mieli przebaczenia.<br>Przywódcy talibów bali się iść na ustępstwa, czynić wyjątki, żeby nie sprzeniewierzyć się świętym ideałom. Jeśli raz nazwali kobiety siewczyniami grzechu, nie mogli już od tego odstąpić. Jeśli nazwali Massuda zbrodniarzem i zdrajcą, nie mogli się z nim układać.<br>To była straszna armia, o jakiej marzy każdy tyran, każdy rewolucjonista. Mieć takich żołnierzy rzeczywiście znaczy być panem ich życia i śmierci. Będąc jednak ich panem, jest się jednocześnie ich niewolnikiem. Wystarczy bowiem jeden błąd, jeden najniewinniejszy fałszywy krok, by zwątpili, przestali