pogorszenia. Zebrała więc zdobyte w czasie "choroby" wiadomości i doświadczenia, przemyślała wszystko to gruntownie i postanowiła ponownie poddać się testom. Mąż oferował się, że znowu zabierze ją do Drabińskiej, ale ona uparła się tym razem pójść do innego laboratorium, przy szpitalu klinicznym.<br><q>- Chciałam mieć dwie niezależne opinie</> - utrzymuje teraz. <q>- Przecież zdarzają się błędy, a to była dla mnie zbyt poważna sprawa, żeby się nie upewnić. Żałuję tylko, że wpadłam na to tak późno, ale byłam kompletnie ogłupiona tym horrorem.</><br>Wobec nieprzejednanego stanowiska żony, Kowalczewski zaniepokoił się. Pewnie, zawsze mogli z Drabińską twierdzić, że zaszła pomyłka - i tak zresztą zamierzali w końcu zrobić