Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
nie mieli już u nas co kraść, a misek i łyżek po zmarłych było od cholery. Rano przychodzi Todeskommando po trupy, a wszystkie uda powycinane. Wybuchł tyfus i potrzebowali pielęgniarzy, takich, co po tyfusie. Wielu się zgłaszało, bo chorzy nie zjadali zupy i chleba. Zgłosiłem się. Pomyślałem sobie, i tak zdechnę, i tak, to przynajmniej się najem. Chorzy umierali, a ja wzmacniałem się ich porcjami, i jeszcze Aronowiczów podkarmiałem. Kiedy zachorowałem, oni przynosili mi wodę i chowali dla mnie chleb.

Nie umarłem, to posłali mnie do Scheisskommando, gównem z latryn polewać pola. Na polach leżały już amerykańskie ulotki, po niemiecku, po
nie mieli już u nas co kraść, a misek i łyżek po zmarłych było od cholery. Rano przychodzi Todeskommando po trupy, a wszystkie uda powycinane. Wybuchł tyfus i potrzebowali pielęgniarzy, takich, co po tyfusie. Wielu się zgłaszało, bo chorzy nie zjadali zupy i chleba. Zgłosiłem się. Pomyślałem sobie, i tak zdechnę, i tak, to przynajmniej się najem. Chorzy umierali, a ja wzmacniałem się ich porcjami, i jeszcze Aronowiczów podkarmiałem. Kiedy zachorowałem, oni przynosili mi wodę i chowali dla mnie chleb.<br><br>Nie umarłem, to posłali mnie do Scheisskommando, gównem z latryn polewać pola. Na polach leżały już amerykańskie ulotki, po niemiecku, po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego