Mieczysław Porębski pisze, że nie abstrakcjoniści, nie "uniści" są najgorsi, kapiści są "równie jeżeli nie bardziej szkodliwi". Zarzuty? Naturalnie formalizm, no i uległość poszczególnych artystów wobec nacisku obcych idei i wzorów (pewien minister faszystowski na jednej z przedwojennych biennale ogłaszał, że kto z włoskich artystów ulegać będzie obcym wpływom, będzie zdrajcą). Kapiści w dobie dwudziestolecia niepodległości walczący o pewne elementarne prawdy malarskie w ostrej opozycji do ówczesnej krytyki oficjalnej to "drobnomieszczańscy nihiliści", którzy jednocześnie używali "argumentów solidnego kupca, zachwalającego jakość swojego towaru". Kapiści - a więc Waliszewski, który w tamtym okresie chyba największej ilości ludzi otworzył oczy na malarstwo, pełen fantazji, inwencji