nie tak. Jasne, warunków po prostu nie było.<br>Westchnęłam ponownie z ulgą i oddałam się kontemplacji wydarzenia. Staliśmy tak potwornie długo, on pod palmą, a ja na balkonie, bo chciałam zobaczyć, co z tego wyniknie, nie będąc przy tym natrętnie aktywna. Załamałam się pierwsza. Nie mogę długo stać, krzyż mi zdrętwiał i nogi, cofnęłam się do pokoju, sięgając po krzesło i tracąc go z oczu tylko na sekundę, dzięki czemu ujrzałam jeszcze, jak się oddala. Widok znajomej już sylwetki upewnił mnie ostatecznie, że to on!<br>Prozaiczne zakończenie romantycznej sceny nawet mnie specjalnie nie rozczarowało, być może dlatego, że już od następnego