jest rozwódką. Tkwi w tym wszystkim niezgłębiony smutek przedwczesnej utraty, powaga osierocenia uczuć, zanim dojrzałość może dać jakieś zadośćuczynienie. Jak dzieci opłakują śmierć rodziców, którzy i tak kiedyś by umarli, tak opłakujemy przedwczesny zgon przeżyć. Ale Suzanne nie śpiewa jeszcze swemu sercu żałobnej pieśni. Moc przeżycia nie skonała w niej ze szczętem, drzemie w letargu, czekając nowego przebudzenia. Czeka, jak na ową misę, którą podają wokół stołu na uczcie, nakazuje czekać Epiktet: "Sięgasz i nabierzesz sobie skromnie; misę niosą dalej: nie zatrzymuj jej i jeśli nie przyszła do ciebie, to nie zwracaj dalej pożądania ku niej, lecz czekaj, aż nadejdzie twa kolej