Typ tekstu: Książka
Autor: Głębski Jacek
Tytuł: Kuracja
Rok: 1998
kiosk z gazetami i dostrzegam schody. Idę w dół. Znowu hall, tym razem olbrzymi. Palmy, marmury. Już sobie przypominam. Obok będzie szatnia. A tutaj wyjście z budynku szpitala. Park. Brama. A za bramą...
- Gdzie?!
Drzwi wejściowe nie mają klamki. Szatniarz, który może uruchamiać elektromagnetyczny mechanizm otwierania drzwi, patrzy na mnie ze złością. Uśmiecham się przepraszająco.
- No, kurwa, gdzie?! Jazda z powrotem!
Uśmiech natychmiast znika mi z twarzy. Kipi we mnie wściekłość, ale przygryzam wargi. Posłusznie odstępuję od drzwi. Zresztą pewnie na dworze jest zimno, to przecież październik i w piżamie, gdyby nawet udało mi się wyjść, zmarzłbym natychmiast. Tymczasem szatniarz, krewki rencista
kiosk z gazetami i dostrzegam schody. Idę w dół. Znowu hall, tym razem olbrzymi. Palmy, marmury. Już sobie przypominam. Obok będzie szatnia. A tutaj wyjście z budynku szpitala. Park. Brama. A za bramą...<br>- Gdzie?!<br>Drzwi wejściowe nie mają klamki. Szatniarz, który może uruchamiać elektromagnetyczny mechanizm otwierania drzwi, patrzy na mnie ze złością. Uśmiecham się przepraszająco.<br>- No, kurwa, gdzie?! Jazda z powrotem!<br>Uśmiech natychmiast znika mi z twarzy. Kipi we mnie wściekłość, ale przygryzam wargi. Posłusznie odstępuję od drzwi. Zresztą pewnie na dworze jest zimno, to przecież październik i w piżamie, gdyby nawet udało mi się wyjść, zmarzłbym natychmiast. Tymczasem szatniarz, krewki rencista
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego