Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
rękę i z trudem wydobywając z siebie głos, wyszeptałem:
- Patrz... Tam... Widzisz?...
Po przeciwnej stronie, na wprost nas siedziała... Kira i wpatrywała się we mnie szklanym wzrokiem.
- O co ci chodzi? Co mam widzieć?
- Jak to, przecież ty tam siedzisz... Ty... Ty!
- Witoldzie, uspokój się. Masz chyba halucynacje.
- Nie rób ze mnie wariata.
Tamta druga Kira siedziała nieruchomo. Zerwałem się od stolika, żeby podejść do niej. Wskutek gwałtownego ruchu strąciłem filiżankę na podłogę. Nachyliłem się, aby ją podnieść. Kiedy się wyprostowałem, w miejscu, gdzie siedział sobowtór Kiry, nie było nikogo. Pot wystąpił mi na czoło. Teraz już sam nie wiedziałem, czy
rękę i z trudem wydobywając z siebie głos, wyszeptałem:<br>- Patrz... Tam... Widzisz?...<br>Po przeciwnej stronie, na wprost nas siedziała... Kira i wpatrywała się we mnie szklanym wzrokiem.<br>- O co ci chodzi? Co mam widzieć?<br>- Jak to, przecież ty tam siedzisz... Ty... Ty!<br>- Witoldzie, uspokój się. Masz chyba halucynacje.<br>- Nie rób ze mnie wariata.<br>Tamta druga Kira siedziała nieruchomo. Zerwałem się od stolika, żeby podejść do niej. Wskutek gwałtownego ruchu strąciłem filiżankę na podłogę. Nachyliłem się, aby ją podnieść. Kiedy się wyprostowałem, w miejscu, gdzie siedział sobowtór Kiry, nie było nikogo. Pot wystąpił mi na czoło. Teraz już sam nie wiedziałem, czy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego