Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
budzi soki. I dlatego tamtych dwoje w jasny dzień miłość przyparła.
Wstanie Zofia, fiołkowe oczka przetrze i grzeczniutko się wyspowiada. "Co proszę księdza? Tak, proszę księdza. Owszem. Nie przeczę. Taaak. Można to tak nazwać, ale to z rosyjskiego. My to nazywamy dziś inaczej. Jaaak? Przepraszam, że się wyrażę... On mnie zerżnął pod tym dębem zielonym... Co proszę? Kot??? Żadnego kota. Nikogusieńko oprócz nas... Nie, nie myślałam o grzechu. Odłożyłam tę myśl na czas wielkopostny". Widzi ją Hans, jak wstaje od konfesjonału, gibającą się w biodrach jak na zawiasach.
Przetarł oczy, żeby skończyć z Zofią, ale brudne widoki go nie opuszczały. Sto
budzi soki. I dlatego tamtych dwoje w jasny dzień miłość przyparła. <br>Wstanie Zofia, fiołkowe oczka przetrze i grzeczniutko się wyspowiada. "Co proszę księdza? Tak, proszę księdza. Owszem. Nie przeczę. Taaak. Można to tak nazwać, ale to z rosyjskiego. My to nazywamy dziś inaczej. Jaaak? Przepraszam, że się wyrażę... On mnie zerżnął pod tym dębem zielonym... Co proszę? Kot??? Żadnego kota. Nikogusieńko oprócz nas... Nie, nie myślałam o grzechu. Odłożyłam tę myśl na czas wielkopostny". Widzi ją Hans, jak wstaje od konfesjonału, gibającą się w biodrach jak na zawiasach. <br>Przetarł oczy, żeby skończyć z Zofią, ale brudne widoki go nie opuszczały. Sto
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego