matki, jak<br>wieczorny jej różaniec, jak czesanie włosów, szelest spódnic, ciepły<br>zapach mleka po wieczornym udoju. Ufał więc widocznie ojciec tej<br>nieobecności, jak i jej przez całe życie ufał. A za nim i ja<br>przywykłem, że gdzieś tylko wyszła, ale wróci, a kiedy wróci, od progu<br>pewnie powsiądzie na nas, żeśmy nawet nie zjedli, jak tylko jej<br>zabrakło, i lampę nam zapali.<br> Raz tylko, gdyśmy pod wieczór siedzieli, on przy kuchni, ja w<br>ciemniejszym oknie, i na noc czekali, ocknął się nagle niby ze snu i<br>spytał:<br> - A gdzie matka?<br> - Nie wiem - odrzekłem, ale zaraz uprzytomniłem sobie, że przecież<br>umarła, i