ludzi. Bał się po prostu takich godzin nocnych, bo wtedy nachodziły go obrazy, których nie chciał pamiętać. Ze wszystkich wspomnień najgorsze było wspomnienie o człowieku, którego zabił, strzelając z bliska, po to, aby tamten nie zabił innych. Musiał tak postąpić, ale nie było mu od tego lżej. Wiedział, że jeśli zgasi teraz lampkę, zobaczy znowu tę samą scenę, zobaczy, jak tamten ze słabym, bezmyślnym uśmiechem stąpa w ślad za chwiejącą mu się w dłoni lufą weyra, jak przestępuje leżące na kamieniach ciało bez ręki.<br>Tym martwym był Jarg, który wrócił, aby tak głupio zginąć po cudownym ocaleniu, a po sekundzie tamten