Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
nie przyprowadził jakiejś ladacznicy wodnej do chaty! - krzyczała zeźlona na dobre. - Ponoć są takie: pół ryby, pół człowieka - dodała prawie szeptem.
- Nie mówcie o tych rzeczach, matko! Nie mówcie! - szeptał Wojtek trwożnie.
Wieczorem tego dnia wybrał się jak zwykle na jezioro. Słońce już dawno zanurzyło twarz w przeciwległym brzegu i zgasło. Zorza wyróżowiła brzegi nie docierając do środka jeziora, gdzie ciemnogranatowe wody wyglądały jak olbrzymie oko, pełne tajemnic i czaru. Leciutko pobrzękiwały trzciny, wśród których słychać było gwar nurków, kurek i dzikich kaczek.
Wojtka coś ciągnęło w kierunku niedużej wyspy, która porosła leszczyną, olchami i twardą trawą, zieleniła się prawie na
nie przyprowadził jakiejś ladacznicy wodnej do chaty! - krzyczała zeźlona na dobre. - Ponoć są takie: pół ryby, pół człowieka - dodała prawie szeptem.<br>- Nie mówcie o tych rzeczach, matko! Nie mówcie! - szeptał Wojtek trwożnie. <br> Wieczorem tego dnia wybrał się jak zwykle na jezioro. Słońce już dawno zanurzyło twarz w przeciwległym brzegu i zgasło. Zorza wyróżowiła brzegi nie docierając do środka jeziora, gdzie ciemnogranatowe wody wyglądały jak olbrzymie oko, pełne tajemnic i czaru. Leciutko pobrzękiwały trzciny, wśród których słychać było gwar nurków, kurek i dzikich kaczek.<br>Wojtka coś ciągnęło w kierunku niedużej wyspy, która porosła leszczyną, olchami i twardą trawą, zieleniła się prawie na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego