raz jeszcze wszystkie kwestie, podważają oskarżenia inkwizytorów i sceptyków, wydobywają najlepiej brzmiące argumenty za zatwierdzeniem nowej reguły. Byle się nie zdenerwować, byle nie zacząć krzyczeć - upominają sami siebie i uśmiechnięci upewniają, że przecież to niemożliwe, papież nie może odrzucić ich projektu, wszak tylu współbraci modli się teraz w intencji naszego zgromadzenia, naszej zakonnej rodziny... Siedzą i mówią sobie: sam Pan przekazał mi misję zreformowania zakonu, na pewno stanie się Jego wola. Bez względu na to, co słyszy się o papieżu, to jest przecież następca świętego Piotra i ma dar Ducha. Poprawiają trzymany na kolanach zapis swoich wizji... <br>A ja, co ja