Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
pracować tu sztab samodzielnej kanadyjskiej brygady.
Zdychał, po trosze ze śmiechu, ale zdychał prawdziwie.
Zdążył nam jeszcze złożyć gratulacje z okazji bohatersko przeprowadzonego ataku.
Drugiemu natomiast, temu pucybutowi, zostało bardzo mało sił .
Nim kipnął, zdążył tylko przekląć nasze dzieci do dziesiątego pokolenia.
Od razu odzywa się zza cudzych pleców zdarty, zgrzytliwy baryton.
- Ma pan dzieci, magistrze? - Nie. - A dlaczego? - Bo mnie ta robota cholernie nudzi.
Tu magister Pirs opuszcza krąg słuchaczy.
Obraził się? Udał, że czuje się urażony? Nieważne.
Ważniejsze jest, kto ośmielił się głupimi pytaniami przerwać opowieść magistra Ambrożego. Na pewno nie Żegota, nie Władek, nie dyrektor Antoni.
Plącze się
pracować tu sztab samodzielnej kanadyjskiej brygady.<br>Zdychał, po trosze ze śmiechu, ale zdychał prawdziwie.<br>Zdążył nam jeszcze złożyć gratulacje z okazji bohatersko przeprowadzonego ataku.<br>Drugiemu natomiast, temu pucybutowi, zostało bardzo mało sił .<br>Nim kipnął, zdążył tylko przekląć nasze dzieci do dziesiątego pokolenia.<br>Od razu odzywa się zza cudzych pleców zdarty, zgrzytliwy baryton.<br>- Ma pan dzieci, magistrze? - Nie. - A dlaczego? - Bo mnie ta robota cholernie nudzi.<br>Tu magister Pirs opuszcza krąg słuchaczy.<br>Obraził się? Udał, że czuje się urażony? Nieważne.<br>Ważniejsze jest, kto ośmielił się głupimi pytaniami przerwać opowieść magistra Ambrożego. Na pewno nie Żegota, nie Władek, nie dyrektor Antoni.<br>Plącze się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego