pracować tu sztab samodzielnej kanadyjskiej brygady.<br>Zdychał, po trosze ze śmiechu, ale zdychał prawdziwie.<br>Zdążył nam jeszcze złożyć gratulacje z okazji bohatersko przeprowadzonego ataku.<br>Drugiemu natomiast, temu pucybutowi, zostało bardzo mało sił .<br>Nim kipnął, zdążył tylko przekląć nasze dzieci do dziesiątego pokolenia.<br>Od razu odzywa się zza cudzych pleców zdarty, zgrzytliwy baryton.<br>- Ma pan dzieci, magistrze? - Nie. - A dlaczego? - Bo mnie ta robota cholernie nudzi.<br>Tu magister Pirs opuszcza krąg słuchaczy.<br>Obraził się? Udał, że czuje się urażony? Nieważne.<br>Ważniejsze jest, kto ośmielił się głupimi pytaniami przerwać opowieść magistra Ambrożego. Na pewno nie Żegota, nie Władek, nie dyrektor Antoni.<br>Plącze się