za skałą, przysiadł na pięcie<br>I plenerowe wykonał zdjęcie.<br>Ale się zdarzył wypadek przykry,<br>Bo księżycowy ludek go wykrył.<br><br>Stwory podniosły zgiełk niebywały,<br>Groźnie tupały, wyły, piszczały,<br>Wykrzykiwały gniewne pogróżki,<br>Aż im się trzęsły pękate brzuszki.<br>Jeden do przodu wreszcie wyskoczył<br>I wybałuszył błyszczące oczy.<br>Już pan Soczewka czekał swej zguby,<br>A on wyciągnął obydwie tuby<br>I tak powiedział: "<orig>Ubry kukubry,<br>Babry kalebry, trybry bujubry,<br>Nibry walabry, obry wojobry!</>"<br>A przy tym w ślepiach miał błysk niedobry.<br>Rzekł pan Soczewka: "Po co się pan drze?<br>Mam zapas tlenu w moim skafandrze,<br>Wejdę na skałę, stanę na szczycie,<br>A tam już dotrzeć