Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
one nie potrafią.
- Już mnie wzięły na języki i kwita.
- To swołocz. Nie pozwolą mi nawet na ciebie popatrzeć. Jesteś bardzo piękna, Sonia.
- Wiosna. Widzisz mnie bez wacianych portek i kufajki. Po prostu stałam się podobna do kobiety.
- Nie zapomnę, kiedy cię pierwszy raz ujrzałem. Przyszedłem taki zmarznięty do waszej ziemianki nad Ubaganem. Pozwoliłaś mi się ogrzać. Pamiętam dokładnie, o czym rozmawialiśmy. Od tamtej pory tęskniłem za tobą.
- Nie zalecaj się, tylko dyktuj, Frycek. Nie mam zamiaru nocować w tym kantorze.
- A sądzisz, że mógłbym cię o to poprosić?
- Stajesz się bezczelny. Do roboty.
I znów Fryderyk z mozołem określał wydajność
one nie potrafią.<br>- Już mnie wzięły na języki i kwita.<br>- To swołocz. Nie pozwolą mi nawet na ciebie popatrzeć. Jesteś bardzo piękna, Sonia.<br>- Wiosna. Widzisz mnie bez wacianych portek i kufajki. Po prostu stałam się podobna do kobiety.<br>- Nie zapomnę, kiedy cię pierwszy raz ujrzałem. Przyszedłem taki zmarznięty do waszej ziemianki nad Ubaganem. Pozwoliłaś mi się ogrzać. Pamiętam dokładnie, o czym rozmawialiśmy. Od tamtej pory tęskniłem za tobą.<br>- Nie zalecaj się, tylko dyktuj, Frycek. Nie mam zamiaru nocować w tym kantorze.<br>- A sądzisz, że mógłbym cię o to poprosić?<br>- Stajesz się bezczelny. Do roboty.<br>I znów Fryderyk z mozołem określał wydajność
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego