Typ tekstu: Książka
Autor: Mach Wilhelm
Tytuł: Góry nad Czarnym Morzem
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1961
ciągnika budzi mnie ze sztubackiej euforii, ten szofer pomyśli, że jakiś pomylony uciekł spod opieki, nie, nie pomyśli, przyhamował, otworzył drzwiczki, wdrapuję się na wysoki żelazny zydel w szoferce, podwiozę pana kawałek, niedaleko, o, jak tamte belki, po nie jadę - też się pan wybrał w takich butach.
Pokrywa motoru, brzuchata, zionie żarem, parzy na odległość, gorąco jak w chlebnym piecu, twarz chłopaka opływa czarnym potem, knykcie palców na kierownicy obtłuczone do krwi, gumowe cholewy w skorupie gliny.
- Robicie drogę, co?, a raczej: roobi-cie ddro-ggę, ccoo?, gdyż wściekłe podrzuty maszyny wybijają ze zdania co drugą głoskę.
- Pan widzi. - Paskudna ro
ciągnika budzi mnie ze sztubackiej euforii, ten szofer pomyśli, że jakiś pomylony uciekł spod opieki, nie, nie pomyśli, przyhamował, otworzył drzwiczki, wdrapuję się na wysoki żelazny zydel w szoferce, podwiozę pana kawałek, niedaleko, o, jak tamte belki, po nie jadę - też się pan wybrał w takich butach.<br>Pokrywa motoru, brzuchata, zionie żarem, parzy na odległość, gorąco jak w chlebnym piecu, twarz chłopaka opływa czarnym potem, knykcie palców na kierownicy obtłuczone do krwi, gumowe cholewy w skorupie gliny.<br>- Robicie drogę, co?, a raczej: roobi-cie ddro-ggę, ccoo?, gdyż wściekłe podrzuty maszyny wybijają ze zdania co drugą głoskę.<br>- Pan widzi. - Paskudna ro
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego