sobotnie uczty i cieszyła się każdą kulinarną niespodzianką.<br>- Rydze! - zawołała z radością, opróżniając łyżką patelnię. - Jaki ty jesteś miły! Szkoda, że muszę jeść je sama...<br>Joanna wiedziała, że odkąd w dzieciństwie zatrułem się grzybami, nabrałem do nich nieprzezwyciężonego uprzedzenia.<br>Wypiliśmy wódkę, a potem, słuchając jej beztroskiej paplaniny, czekałem, aż Joanna zje przyrządzone przeze mnie rydze.<br>Nagle zerwałem się z krzesła i zawołałem jakimś obcym, histerycznym głosem:<br>- Smakowało ci? A wiesz, co zjadłaś? Zjadłaś moje uszy! Rozumiesz? Moje znienawidzone przez ciebie uszy! Na pewno zauważyłaś, że ich zawinięte brzegi były uderzająco podobne do rydzów, Obciąłem je brzytwą. Tak jak Van Gogh! Rozumiesz