powrotem, autobusy jechały raz w jedną, raz w drugą stronę. Dzieciaki zaczęły wracać ze szkoły. Banał i codzienność ulepione z tęsknoty za czymś nieokreślonym. Zerwać! Zerwać ulicy jej maskę...<br>- Dobra, wracam do roboty! - przerwał ciszę Rubin, gdy złocistość w czwartej butelczynie nieodwołalnie zbliżała się do dna. - Towarzycho zaraz zacznie się złazić, trzeba zarabiać.<br>- Poczekaj, też idę - ocknął się Zygmunt.<br>Dopili w nagłym pośpiechu.<br>Na schodach rzucili sobie "na razie" i Zygmunt, zostawiając przygotowującego się do popołudniowych występów Rubina, ruszył przed siebie. Z początku nie wiedział, czy wracać do domu, czy iść gdzieś jeszcze. Słońce uparcie przedzierało się przez chmury północne, rzucając