tym, że do wiadra sypali proszek do prania, kroili mydło lub wlewali szampon, lali do takiego wiadra gorącą wodę i szczotami wykonując energiczne ruchy ubijali pianę. Kiedy piana była już gotowa, tj. kiedy po obróceniu wiadra nic się nie wylewało, dwóch ludzi <br>szorowało szczotami płytki, następny rozsypywał trociny, a następni zmiatali trociny z korytarza. Muszę jednak przyznać, że po takiej operacji korytarz był naprawdę czysty, ale ile było przy tym roboty. Po rejonach pozwolili nam łaskawie udać się na palarnię. Zaznaczono jednak, że to jest pierwszy dzień i od jutra będzie trochę inaczej. Nadeszła godzina 22.00, facet przy biurku zaczął