więc w sztormance, w gumowych, piekielnie ciasnych buciorach, na pełną wody koję i usypiałem. Zazwyczaj na kilka, kilkanaście minut - do momentu, gdy syrena statku wymiatała mnie na pokład.<br> Czy istotnie były to statki? Czy były to "prawdziwe" statki? Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć. Nie mogę twierdzić.<br> Dla mnie, dla moich zmysłów i nerwów statki te istniały naprawdę, nawet jeżeli z punktu widzenia rejestru Loyda nie istniały one ani przedtem, ani potem.<br> Widoczność na dwadzieścia metrów. Nadal obawy, że sztorm wynosi nas na północ. Nie zważając na nic, szyję żagiel. Grot, który poszedł w strzępy na moich oczach. Ironia losu. Kiedy szyłem