zastrzelą, a ja zostanę sama. Nagle do strażników ktoś przybiegł i powiedział, że do obozu jedzie inspekcja. Kazali nam szybko wracać się do baraków.<br>Łucja Kurjan, z domu Malorny: - Raz wyszłam za bramę. Strażnik nie chciał mnie wpuścić do obozu. Żartował, że mogę iść do domu. Dobrze wiedziałam, co to znaczy, choć byłam dziesięcioletnim dzieckiem. Kiedy bowiem przygnano nas do obozu, komendant powiedział na apelu, że jeśli ktoś ucieknie, to rozstrzelają całą jego rodzinę.<br>Ryszard Spiller, dziś mieszkaniec Łącznika, nigdy nie dowiedział się, w jaki sposób zginął w obozie jego ojciec. - Pracował na polu. Oni zajechali bryczką, kazali mu wyprząc konia