go już nigdy więcej.<br>Lata szły a szły dla Podlasia coraz cięższe. Matka Boska Kodeńska, oderwana <br>od swojego ludu, pozostawała w bocznej kaplicy kościoła jasnogórskiego, niby <br><orig>wymownica</>, rezydentka u starszej siostry na komornym. Pątnicy, dążący pokłonić <br>się Królowej, właściwej Pani Częstochowskiej, mijali Ją z roztargnieniem. I <br>tylko właśni poddani, przybyli znad Bugu, padali krzyżem u Jej stóp, szlochając.<br><br>Nieśpieszne są wyroki Boskie, ale niezawodne. Nadszedł czas, że spełniła się <br>przepowiednia zmarłego dawno na wygnaniu księdza Antulskiego. Obraz Najświętszej <br>Maryi Panny zwanej Gregoriańską wracał do kodeńskiego kościoła. Wracał - i zaprawdę <br>nigdy żaden władca nie był z równą miłością i uwielbieniem witany. Niegdyś