czym oddychać!... - skarżył się.<br>Jakaś kobieta piła przez słomkę oranżadę, jedną szklankę, drugą; trzecią. ,.Czy to nie mnie się, pytała parę dni temu o moją żonę?" przypomniał sobie `Widmar.<br>Przełknął filiżankę zimnej zupy i wziął gazety. Czytać jednak, jak się okazało, nie mógł. Wszędzie, na każdej stronie, na każdej szpalcie znajdował notatki o samobójstwach i zbrodniach na tle zazdrości, zdrad, miłosnych waśni. Piętnaście wypadków dziennie, więcej -- sto! Jeszcze więcej - tysiące!... Dopiero wtedy rzuciła mu się w oczy potworna statystyka. Żyjemy i nie uświadamiamy sobie po dziś dzień, że największą plagą ludzkości jest miłość!<br>Spojrzał przez okno. Na ulicy był niewiarygodny kurz