Hongkongu, Singapurze czy Kuchingu, skoro tamtejsi Chińczycy lokują oszczędności w szczękach.<br> Ostatnia noc w hotelu, potem wizyta w niewielkiej, ale dość nowoczesnej klinice, gdzie - rzecz dawniej niebywała - razem z Malajami i Chińczykami leżą połączeni cierpieniem także i Dajakowie. Nie można się pomylić, skoro się raz ujrzy ich charakterystyczne rysy. Innym znakiem rozpoznawczym są skomplikowane tatuaże szyi, a zwłaszcza jabłka Adama, czyli grdyki, oraz rozdarte i rozciągnięte małżowiny uszne.<br> Po południu wsiadamy na statek. Nie dajemy się zwieść tej statecznej nazwie. W porcie stoi przycumowany stary silnik Diesla obudowany trochę deskami, a trochę dyktą. Drewno pomalowane jest na żółto i czerwono, farba zewsząd