wprawiał w ruch spiżowy dzwon, który przypominał odwrócony kieliszek z odciętą stopką. Kiedy zwalniał sznur, ciężar dzwonu unosił go do góry, pod samo sklepienie. Wydawało się, że roztrzaska sobie głowę o betonowy strop. <br>Przyglądaliśmy się temu, pełni podziwu dla jego umiejętności i siły, której próżno było się domyślać w starym, zniedołężniałym ciele.<br>W salkach katechetycznych niemrawo zapalały się kinkiety i świece, zimne pomieszczenia wypełniał zapach wosku i smród niedopałków z kieszeni chłopaków. Ściana budynku przy cmentarzu parafialnym była oszklona i przypominała gigantyczne akwarium. Widzieliśmy równiutki grzebień litoralu, pnącza moczarki kanadyjskiej, bujne łany tataraku, ryby zaplątane w gęstwinie snu i roślin. Ksiądz