różnej w żywiole, w ekspresji, w krzyku - widzę<br>przeciwieństwo raju, wyraz życia ludzkiego na granicy sił w jakimś<br>bezprzytomnym szarpaniu, zrośniętym tajemniczo z dziwną miłością tego<br>życia, uświęcającą to dno istnienia.<br> Artykuł miłościwy Claude Roger Marxa o Soutinie1, jego pochwały<br>wypowiedziane jakby z przymusem przez zasznurowane usta, odczułem<br>prawie jak zniewagę. Łaskawy nauczyciel dopuszcza ucznia do egzaminu<br>wbrew złym stopniom ze sprawowania. "Malgré ces tares, wbrew swym<br>nałogom, nierównościom, brakowi równowagi, czy wariacji (deséquilibre),<br>Soutine chwilami2 wzniósł się instynktownie ku najwyższym szczytom" -<br>pisze C.R. Marx. Nie wbrew, ale chciałbym powiedzieć z powodu. Myśleć o<br>sztuce Soutine'a w kategoriach mens sana