go dawno zapomniałem. W każdym razie ze wszystkich<br>żywych i umarłych jego najmniej mógłbym się spodziewać, był przecież<br>nieledwie chwilą w moim życiu. W tym samym starym kapeluszu, z kijem na<br>ramieniu, z tobołkiem zawieszonym na tym kiju, tak jak nas opuścił<br>wtedy na pastwisku, szedł po tym szwie, to znikając w czerwoności<br>słonecznych promieni, że ledwo kapelusz mu wystawał, to znów się spoza<br>tych promieni wyłaniając. Wydawał się być tylko bardziej pochylony,<br>jakby się z trudem tam mieścił, w tej ciasnej przyległości morza z<br>niebem. Drobił też jakby krótsze kroki niż zazwyczaj, kto wie, ze<br>zmęczenia czy też z ostrożności