choć opornie, wciągnęła się do roboty i pracowała przyzwoicie, a nawet coraz wydajniej, jeśli zważyć, że była to przypadkowa zbieranina, a nie zawodowi robotnicy. Kobiety nabrały odporności, Zosia nie skarżyła się tak często, jak w pierwszych dniach. Wszakże ich życie, wprzęgnięte od świtu do zmierzchu w ciężką budowę kolei, było znojne, męczące i przeraźliwie monotonne.<br>Idąc przez step Stach rozcierał odciski na rękach. Początkowo trzymał się brzegu rzeki, niezwykłej w Kazachstanie, gdyż nie wysychała latem. Później puścił się w przestrzeń na przełaj. Step tu był dorodny, trawy wysokie, choć zżółkłe już od upałów. Gęsta woń piołunów snuła się w powietrzu. Trzepocząc