pomyślała, że maszyna znowu się zepsuła i tym razem na dobre. Ale wewnętrzny głos się z tym nie zgodził, a gdy go Teresa słuchała, to wyczuła też, że z ust czuć mu czymś nieprzyjemnym a i z pewnością męczy go potworna zgaga. Wtedy coś w nią wstąpiło, jakby duch. Niczym zombi wybrała z bankomatu wypłatę i dalej, jak nakręcona udała się do pobliskiego osiedlowego szarlatana. Jego numer znalazła w ogłoszeniu na klatce. Weszła do jego zaimprowizowanej w kawalerce świątyni, a ilość zgromadzonych na ścianach symboli religijnych dobitnie stwierdzała, że ma niezaprzeczalną duchową charyzmę, i powiedziała: Jestem gruba, bo tyle jadałam, jadłam