z Borku, do sekretarza sądu, poczmistrza, księdza, do paru okolicznych dzierżawców. Niekiedy przyjęli kogoś u siebie, lecz nie mogli przyjmować ani często, ani większej ilości osób na raz ze względu na ciasnotę mieszkania. Jeździli też na proszone obiady do Hipolita Niechcica, tego, który był świadkiem na ich ślubie. Panią Barbarę zrazu to życie towarzyskie dosyć nęciło. Nie spodziewała się w swoim nowym środowisku znaleźć zrozumienia dla rzeczy, które ją zajmowały, ale ze swych dawniejszych tu przyjazdów pamiętała, że znajdowała w nim zawsze przynajmniej podziw i pochwałę dla swej urody i szyku, dla swych zalet umysłowych i towarzyskich - i tego podziwu spodziewała