przesłuchiwać, powiesz, że broń znalazłeś w lesie, w szałasie, nie umiałeś się z nią obchodzić, wypaliła - pouczył kłusownika Tadeusz. - Z panem Wojciechem Klimeckim sam pogadam. <br>Wybrał się do Trzcianki po kilku dniach. Pojechał konno, zostawił Lonię przy furtce i wszedł na podwórze. Mężczyzna rąbał pod szopą drzewo, na widok Tadeusza zrobił się biały jak papier. <br>- No, panie Klimecki - powiedział Tadeusz. - Możemy teraz pogadać za widnia, patrząc sobie w oczy. Przyjemniej się tak rozmawia. <br>- Ja nic nie wiem, panie, ja nic nie wiem - bełkotał chłop. <br>- Pański kompan wszystko wyśpiewał jak na spowiedzi. Do mojej wiadomości. Gdyby było inaczej, kto inny przyszedłby do pana